Wicepremier Irlandii skomentował najnowsze informacje o możliwych przerwach w dostawach prądu.
Przez dwa dni z rzędu pojawił się bursztynowy alarm na rynku energii elektrycznej w Irlandii. Alarmy bursztynowe są wydawane w przypadku zagrożenia dostaw prądu.
Brak prądu w Irlandii
W komunikacie na stronie Single Electricity Market Operator (SEMO) poinformowano, że powodem ogłoszenia alarmu jest niedobór w produkcji prądu w Irlandii.
SEMO to wspólne przedsięwzięcie irlandzkiego operatora sieci krajowej EirGrid i SONI, operatora sieci w Irlandii Północnej.
Dzień wcześniej EirGrid wyjaśnił, że alarm oznacza, iż bufor między popytem na energię elektryczną a dostępną podażą jest mniejszy od optymalnego.
Operator uspokoił, że powodem tej sytuacji są słabe wiatry, ograniczony import energii elektrycznej oraz pewne „wymuszone przestoje” w wielu generatorach, co nie oznacza utraty dostaw prądu przez klientów.
Na obecną chwilę alarm został zniesiony, lecz sytuacja w dalszym ciągu będzie pilnie monitorowana.
Reakcja rządu
Wicepremier Leo Varadkar zapewnił, że rząd „robi wszystko”, co może, aby uniknąć przerw w dostawie prądu podczas najbliższej zimy.
Varadkar zwrócił też uwagę, że „bursztynowy alarm nie jest czerwonym alarmem”. Bursztynowy alarm oznacza, że Irlandia miała „wystarczającą ilość energii elektrycznej, lecz niewiele zapasu”.
Były Taoiseach twierdzi też, że rząd poszukuje dodatkowych „mocy wytwórczych” i przygląda się planowi „zmniejszenia popytu, szczególnie w godzinach szczytu”.