
W środę miało miejsce specjalne spotkanie przedstawicieli rządu i przedsiębiorców sektora gastronomicznego w Irlandii.
Nie milkną głosy krytyki wobec irlandzkiego rządu po ostatniej decyzji w sprawie opóźnienia kolejnego etapu znoszenia restrykcji.
Spotkanie rządu
W środę 30 czerwca odbyło się specjalne spotkanie przedstawicieli rządu z przedsiębiorcami sektora gastronomicznego.
Rozmowy zakończyła decyzja o powołaniu specjalnego zespołu przedstawicieli obu grup, którzy mają ze sobą ściśle współpracować i stworzyć plan jak najszybszego otwarcia usług gastronomicznych w pomieszczeniach.
Podczas spotkania Taoiseach Micheál Martin powiedział, że przywrócenie usług w pomieszczeniach może być możliwe w połowie lipca.
Stanie się tak jeśli nowe dane z Wielkiej Brytanii wskażą na niższą liczbę hospitalizacji i śmiertelności z powodu wariantu Delta niż przewiduje to NPHET.
Przepustki dla klientów
Na spotkaniu omówiono także kwestię wprowadzenia specjalnych certyfikatów dla klientów restauracji, kawiarni i pubów. Ogłoszony we wtorek pomysł przepustek wzbudził ogromne emocje.
Ze wszystkich stron posypały się głosy krytyki, również w obrębie partii koalicyjnych. Minister ds. Wydatków Publicznych, Michael McGrath, powiedział, że NPHET „rzucił granat na ich biurka”.
Minister Kultury Catherine Martin, Minister Edukacji Norma Foley i Minister Szkolnictwa Wyższego Simon Harris wyrazili obawy dotyczące sposobu działania przepustek i reakcji społeczeństwa na takie wymogi.
Reakcja przedsiębiorców
Podczas spotkania w środę przedstawiciele sektora gastronomicznego wyjaśnili ministrom trudności, jakie niesie ze sobą taka decyzja.
Ich zdaniem są obawy dotyczące nadzoru nad systemem, egzekwowania przepisów oraz sposobu radzenia sobie pracowników podczas konfrontacji z gniewem klientów.
Wcześniej wicepremier Leo Varadkar bronił zalecenia NPHET twierdząc, że bez specjalnej przepustki dla klientów przywrócenie usług gastronomicznych w pomieszczeniach mogłoby nastąpić w terminie późniejszym niż wrzesień.
Jego zdaniem wdrożenie takiego systemu pozwoliłoby też na inne wydarzenia „na żywo” w pomieszczeniach. Natomiast w przypadku pojawienia się czwartej fali wirusa nie byłoby konieczne wprowadzenie lockdownu.